Mamy duży szacunek dla BSF Bochnia
Rozmowa z ADAMEM LICHOTĄ, trenerem AZS UŚ Katowice
- Z jakimi nadziejami Pana zespół przyjedzie na mecz sezonu do Bochni?
- Przyjdzie nam zmierzyć się z zespołem, który nie przegrał w lidze meczu od ponad roku, który w pierwszej rundzie wygrał z nami 4-0 w naszej hali. Nie ukrywam, przyjedziemy z ogromnym szacunkiem, bo na takowy BSF zasługuje. Ale też przyjedziemy wygrać, bo jeśli przegramy, to nasz rywal już na pewno zajmie pierwsze miejsce na koniec sezonu.
- Nie uważa Pan, że bocheński zespół ma zbyt dużą przewagę, by nie być pewnym awansu?
- Patrząc na wyniki na pewno BSF wydaje się tym zespołem, który na zajmowaną lokatę zasłużył. Z drugiej strony do końca rozgrywek pozostało siedem spotkań. Na pewno mój zespół stać na to, by zwyciężyć w Bochni. Jeśli tak się stanie, to przybliżymy się do lidera, ale jednocześnie do drugiej lokaty, która zapewnia grę w barażach o awans. Chcielibyśmy wrócić po roku do Futsal Ekstraklasy, więc nie mamy wyjścia i w Bochni musimy zagrać tak, by wygrać.
- Pana drużyna złożona jest z bardzo doświadczonych zawodników. Jak wytłumaczyć sporą stratę punktową do BSF ABJ Bochnia?
- Zaczęliśmy sezon w okrojonym składzie, potem nałożyły się kontuzje, kwarantanny i w efekcie przegraliśmy i z BSF Bochnia, ale również z Sośnicą Gliwice i nieoczekiwanie z AZS UEK Kraków. Były takie mecze, w których nie miałem do dyspozycji dwóch czwórek. Teraz kadrowo jest lepiej i od razu przełożyło się to na wyniki.
- Jak wkomponował się w zespół Jakub Maślak, który w I rundzie grał w Bochni?
- Wiążemy z nim spore nadzieje, ale potrzebuje trochę czasu, by dać nam tyle, co prezentował w BSF Bochnia. To młody zawodnik, który wszedł do nowego środowiska, do zespołu o innej charakterystyce niż BSF Bochnia.
Fot: GKS Futsal Tychy
Komentarze